Kategorie wpisów:
Ultramaraton Wanoga 02-05.06.2023
Wanoga to ultramaraton na pomorskich szutrach, początek i koniec mieścił się w miejscowości Stężyca. Całość trasy to 605km, około 4000m przewyższeń i limit czasu na pokonanie to 90 godzin. Wyścig organizowany jest w formule ultramaratonu rowerowego z zasadą samowystarczalności. Organizator przekazuje zawodnikom trasę maratonu w postaci pliku GPX. Z dostępnej trasy można zjechać np. do miejsca noclegowego / na zakupy w sklepie, jednak później trzeba wrócić dokładnie do miejsca z którego się zjechało z trasy. Start w maratonie możliwy jest na każdym typie roweru lub jednośladu, który napędzany jest siłą mięśni. Zabroniony jest start na rowerach i pojazdach o napędzie elektrycznym lub spalinowym. Najczęstszym wyborem są rowery typu MTB i gravel.
Przed maratonem odbyła się Pasta Party, czyli ciepły posiłek, a później krótkie omówienie trasy przez organizatora – Piotra Wierzbickiego. Później odbyło się spotkanie ze znanymi osobami ze świata rowerowego, które są też aktywne online a w ostatnim czasie mocno współpracują w promocji marki Jack Wolfskin, chodzi o Mamba on Bike. Zielony F16 i ETNHC. Po spotkaniu była prezentacja filmów JW rowerowych, ale była późna godzina – 21, ja startowałem o 5:55 więc postanowiłem się zwinąć do hotelu – w celu wyspania się. Z tym wyspaniem się, niestety nie jest u mnie prostu, zasypiam zwyczaj około 1 w nocy, tym razem nie było inaczej 🙂 wstałem przed 5, aby dojechać na miejsce startu, odebrać trackera, zrobić zdjęcie na ściance no i wyruszyć w przygodę o 5:55.
Moim założeniem była walka o dojazd w limicie czasu, co oznaczało że każdego dnia minimum dystansu do pokonania jest 150 km.



















02.06.2023 – Wanoga dzień 1
W pierwszy dzień trasa prowadziła na północ, przez Trójmiejski Park Krajobrazowy, nad Bałtyk – co oznacza największe podjazdy na początek ultra. W zasadzie to dobrze, bo to pierwszy dzień więc siły są. Na tym ultra były dwa oficjalne pitstopy z możliwością zjedzenia i napicia się, nawet dla potrzebujących na przespaniu się na materacu na szkolnej sali sportowej. Pitstopy były w Łebie (około 230km) i Ustce (około 300km), większość zawodników w pierwszy dzień planowała tam dojechać – dla mnie dystans taki był na pierwszy dzień zdecydowanie za duży. Szczyt marzeń to był dojazd do Dębek nad morzem na 180 km.
We wrześniu 2020 r. byłem rowerem na Kaszubach, jechałem z pełnymi 2 sakwami, namiotem z Chojnice, Borsk, Kartuzy, Gdańsk. W planach był wjazd na wieżę widokową na Wieżycy, ale ilość piasków które wtedy mnie mocno zmęczyły zmusiły mnie do zrezygnowania z tej atrakcji i jazdy asfaltem do Kartuz. Tym razem, miałem rozprawić się z wcześniejszą porażką, Wieżyca była największym punktem na całej trasie Wanogi i była na początku całej wędrówki. (wanoga to po kaszubsku wędrówka). Byłem na szczycie o godzinie 7, ale na wieże widokową nie udało się wejść gdyż otwarta jest od godziny 8. Z pod wieży z powodu drzew widoczności nie ma, więc do pozostaje mieć nadzieję, że do trzech razy sztuka.
Mimo dużej ilości podjazdów, jazda była płynna, sporo ludzi mijałem w tym dniu, a w zasadzie to oni mijali mnie :). Czasem się, na chwilę do kogoś podczepiłem aby zwiększyć tempo, ale zdecydowanie pilnowałem aby jechać swoim własnym tempem. To chyba jakaś ekstradycja, bo znów mój awaryjny bandaż (opaskę elastyczną) dałem zawodnikowi który się wywrócił i mia mocno zakrwawione kolano – to samo było na BBC.
Miałem spore obawy, jaka będzie moja forma na ten ultra, bo w weekend 13-14 maja nie dałem rady przejechać szlaku orlich gniazd z powodu bólu w lewym kolanie. Ta kontuzja dała o sobie znać gdzieś około 90 km, ale 3 ibupromy pozwoliły spokojnie jechać do końca dnia. W pierwszy dzień udało mi się dojechać aż do miejscowości Białogóra to około 10km daje niż Dębki, udało się tez zrobić zakupy na ostatnią chwilę zanim zamknięto sklep. Więc kolacja i śniadanie było pewne.
Na biwak próbowałem rozłożyć tarp, na zejściu na plaże przy trasie maratonu za miejscowością Białogóra, jednak zrezygnowałem z tej lokalizacji – gdyż musiałbym rozwinąć tarpa w poprzek w poprzek wejścia na plażę – co mogło utrudnić innym ludziom powrót z plaży. Zaraz koło ścieżki była mała dolinka bardzo dobrze odsłonięta od wiatru i tam się rozbiłem. Na ostatnim zdjęciu widok z trasy maratonu na mój biwak. Pierwsza noc była najchłodniejsza na całym ultra, temperatura spadła do około 1 stopnia, ja pod wieczór miałem założone tylko rękawki i mocno zmarzłem. Minęła prawie godzina zanim zrobiło mi się ciepło w śpiworze – a dokładniej w topquilt. Mimo niskiej temperatury, noc spędziłem komfortowo, w trakcie nocy słyszałem przejeżdżających innych zawodników pewnie w drodze do pitstopu.

















03.06.2023 – Wanoga dzień 2
W pierwszy dzień z największymi podjazdami udało się przejechać 188km, w głowie pojawiła się myśl aby zrobić całą trasę w 3 dni. Kluczowym był właśnie dzień drugi, gdyż był on najbardziej płaski.
W tym celu wstałem o godzinie 6 rano, w drogę wyruszyłem o 6:50.
Nie wiem czy to dodatkowa presja, czy też słaba forma ale nagle się okazało, że mam mniejszą prędkość jazdy niż w pierwszy dzień. Z pit stopu w Łebie wyruszyłem dopiero o 10. Po drodze było trochę piaszczystych odcinków, ale to właśnie kryzys w głowie spowodował, że droga się strasznie ciągnęła.
Czas dotarcia do głównego pitstopu w Ustce miał wyjaśnić, czy jest cień szansy na przejechanie tego ultra w 3 dni. Jednak na początek za Łebą, na odcinku słynnej trasy R10 z Żarnowska do Gać, czekał mnie przejazd mocno piaszczystą drogą przez fragment Słowińskiego Parku Narodowego.
Ten fragment mocno dał w kość, a w zasadzie w kolana, wolna siłowa jazda, aby pokonywać metr za metrem. Na szczęście po drodze pamiętałem, aby zjechać kawałek z ultra i odwiedzić punkt widokowy na jezioro i bagna.
W dalszej części trasa prowadziła nowym odcinkiem R10, omijającym słynne Kluki, czego bardzo żałowałem. Ten nowy odcinek był również mocno piaszczysty (ale to pewnie z powodu pogody w ostatnim czasie), ale były też odcinki brukowe, gdzie piasek wydawał się luksusem. Przed Ustką,udało się zjeść pierwszy ciepły posiłek na ultra – pierogi ruskie w restauracji w miejscowości Dębina. Ten posiłek, dodał mi sił i pozwolił w pełni cieszyć się świetnym leśnym odcinkiem przed Ustką, który prowadził tuż przy klifie. Ten fragment był chyba najbardziej urokliwy na całej trasie. Zdecydowanie będę musiał wrócić kiedyś w te okolice.
Z pitstopu w Ustce wyjechałem dopiero o godzinie 16-17, już wtedy wiedziałem, że nie ma szans zrobić tego maratonu w 3 dni. To co było dla mnie odkryciem to ogórki małosolne dostępne na obydwu pitstopach, smakowały rewelacyjnie.
Za Ustką trasa kierowała na południe Polski, prędkość jazdy wzrosła, gdyż pojawiły się odcinki bez piasku. Niestety w ten dzień kolano w zasadzie od początku mocno bolało – efektem tego musiałem zjeść aż 5 tabletek Ibuprom’u.
Na biwak w okolicy miejscowości Łętowo rozbijałem się już około 22, gdy było już dość ciemno w lesie. Niestety miejsce które wybrałem, nie było idealne, było delikatnie pochylone, w związku z czym spanie na materacu nie było tak komfortowe jak powinno być. Tak to jest jak się człowiek przyzwyczai do hamaka i patrzy jak by tu wygodnie go rozwiesić, a nie jakie jest pochylenie powierzchni 😉









04.06.2023 – Wanoga – dzień 3
Wstałem znów tuż po godzinie 6, w trasę wyruszyłem o godzinie 7. Okazało się, że za miejscowością Łętowo łączy się Wanoga z Wanożką (czyli krótką 350km pętlą). Ten dzień, znów obfitował w piaszczyste i brukowe odcinki, dla mnie to po prostu przygoda, ale dla miejscowej ludności to zwykła droga dojazdowa do domu / pracy. Jeżdżąc głównie po południu Polski (Śląsk, Opolskie, Małopolska i trochę Podkarpacie) muszę podpowiedzieć, że dysproporcja lokalnych dróg jest drastyczna. Zresztą to samo wrażenie miałem gdy byłem w okolicy Augustowa / Wigr – te całe dumne GreenVelo to właśnie położone jest na lokalnych drogach dojazdowych do małych wsi – wszystkie te drogi są nie asfaltowe.
Po drodze, mijałem słynny czerwony most kolejowy w Polanów. Na wszystkich filmach z yt widziałem, że na wcześniejszych Wanogach ludzie tam sprowadzali rower, więc bez zastanowienia się i zabrałem się na wspinanie na ścieżkę u góry. To był bardzo stromy mocno piaszczysty teren, kilka razy się zsunąłem krótki fragment w dół. Moje zaskoczenie było olbrzymie, gdy po chwili inny zawodnik podjechał pod to podejście i pojechał ścieżką obok – tak zeszłe z wytyczonego szlaku. Szybki telefon do organizatora i okazało się, że nie muszę schodzić w dół z rowerem, obydwie drogi się łączą później – a moje utrudnienie nie będzie traktowane jako zejście z wyznaczone rasy. Szybko spakowałem telefon i wyruszyłem w dalszą drogę. Jak się robi coś szybko to można o czymś zapomnieć, np. zamknąć zamek w płetwie (torba na górną ramę) gdzie trzymałem telefon. Po chwili się zorientowałem o zgubie i zacząłem wracać aby go znaleźć. Na szczęście po około 3 km, trafiłem na zawodnika Krzysztofa, z którym fragment jechałem – a on znalazł moją zgubę. Obyło się bez kosztownych strat.
Po drodze był jeszcze pitstop u sołtysa Nowy Żolibórz, a później pyszna pomidorówka w nieoficjalnym pitstopie Bobięcino.
Trzeci dzień był bardzo męczący więc biwak rozbiłem w miarę wcześnie – przed 21, około 10km przed miejscowością Charzykowy. Do tej miejscowości sporo osób jechało aby tm przenocować, do końca maratonu zostało mi 110km. Noc była ciepła, bez wietrzna – więc nawet nie rozwieszałem tarpa.
05.06.2023 – Wanoga – dzień 4
Tym razem, postanowiłem wcześnie wstać i wyruszyć w drogę już o godzinie 6. Głównym powodem, był brak zapasów na śniadanie a w Charzykowy była Żabka. Po zjedzeniu śniadania, ruszyłem w dalszą podróż – odcinek przez Bory Tucholskie, poprowadzony po bardzo dobrych szutrach, jechało się bardzo fajnie, ale zboczenia z trasy nad jezioro i zrobienia zdjęcia wygrała.
Później za Swornegacie, zaczęły się piaszczyste odcinki, które znów dały mocno w kość. Dzień wcześniej było już mocno słonecznie, ale sporo było lasów więc nie była tak temperatura odczuwalna. W poniedziałek, większość fragmentów poprowadzona była poza lasami, temperatura wskazywana przez Garmina to było 30 stopni, w zasadzie bez wiatru. Jak do tego się doda piaszczyste szutry to te ostatnie 110 km się bardzo dłużyło.
Pod koniec trasy, ostatnie 25 km, jechałem już w zasadzie bez zapasów wody, sklep który był na mapie okazał się zamknięty. Na bodajże 20 km od mety, trasa przecinała drogę asfaltową. Akurat na trasie stali policjanci i wykonywali czynności służbowe w postaci mierzenia prędkości. Zatrzymałem się, zagadałem czy czasem nie mają na zbyciu trochę wody i dostałem 1,5l wody. Przez chwilę jeszcze porozmawiałem z policjantem, który mówił, że też się przymierza do zakupu roweru typu Gravel i może w przyszłości wzięcia udziału w takich zawodach. W tym czasie kierowcy mogli odetchnąć gdyż na chwilę kontrola prędkości została wstrzymana 😉
Na sam koniec, trasy miałem krótki wywiad z Łukaszem, który prowadzi kanał na yt WywiadyNaRowerze. Łukasz bierze udział w ultramaratonach, na swój własny sposób, można go spotkać na trasie z mnóstwem zamontowanych kamer gopro i w czasie jazdy prowadzi wywiady z zawodnikami. Później można zamówić sobie montaż i publikację takiego materiału. Te końcowe kilometry minęły mi bardzo szybko dzięki rozmowie, to pozwoliło oderwać się głowie, od zmęczenia.
Wjazd na metę jak to ma ultramaratonach zawsze wywołuje efekt endporfin, a tym razem było jeszcze na mecie trochę uczestników, więc aplauz był większy.
Podsumowanie maratonu Wanoga 2023
Na razie dostępne są dane tylko z trackera, więc muszę poczekać na oficjalne wyniki, przejechanie 605km, zajęło mi 83g10m, co daje 263 miejsce. Z tego co słyszałem na dystansie 605km, starowało ponad 400 osób, ale jak będą wyniki na stronie to to zweryfikuję. Wygrał Szymon Kutt, z czasem brutto: 24g45m i średnią prędkością brutto 23,88 km/g. Wynik dla mnie kosmiczny 🙂
Poniżej przedstawiam tabelkę, na podstawie danych Garmina – ale znów coś dziwnie pokazuje ilość przewyższeń.

Ja jestem bardzo zadowolony z przejechania w czasie tego ultramaratonu, biorąc pod uwagę, że w połowie kwietnia naderwałem prawy mięsień czworo-głowy i byłem wyłączony na prawie 3 tygodnie z aktywności. Trzeba wziąć też pod uwagę, że w weekend majowy 13-14.05.2023 wybrałem się na szlak orlich gniazd z Krakowa do Częstochowy i za Olkuszem lewe kolano odmówiło współpracy na tyle, że musiałem przerwać wycieczkę.
Tak więc jestem zadowolony …
Ale, no właśnie zawsze jest jakieś ale opcja jazdy na 3 dni naprawdę była możliwa i w zasięgu, wystarczyło tylko skrócić te przerwy wydłużyć czas jazdy. Tak naprawdę, każdego dnia wieczorem byłem zmęczony, ale nie wyczerpany więc zapasy jakieś były. Może na następnych zawodach uda się to lepiej zorganizować.
Film z Wanoga 2023 typu silent biking
Powiązane posty
20250509 Setup na BBC
Kategorie wpisów: 2025.05.09 Setup na ultramaraton Baltic Bike Challenge 2025 W roku 2024, startowałem w…
20250502-03 Grandeus
Kategorie wpisów: 2025.05.02-03 Grandeus W ramach wypoczynku w długi weekend majowy w planach był krótki…
20250501 Rower Orawa
Kategorie wpisów: 2025.05.01 Rower Orawa Różne miałem pomysły na długi weekend majowy, ale docelowo postanowiłem…
20250426-27 Rower Warszawa – Piotrkow Trybunalski
Kategorie wpisów: 2025.04.26-27 Rower Warszawa – Piotrków Trybunalski W ramach świąt Wielkiejnocy, w planach miałem…
20250412-13 Rower Podkarpacie
Kategorie wpisów: 2025.04.12-13 Rower Podkarpacie W ramach przygotowania do BBC, zależało mi na dystansie, na…
20250329-30 Rower – Wataha Dluga Lapa
Kategorie wpisów: 2025.03.29-30 Rower Wataha Długa Łapa Na ostatni weekend marca 2025, postanowiłem wybrać się…
Lista tagów:
2022 2024 2025 202206 202210 202212 202305 202306 202307 202308 202309 202310 202404 202405 202406 202407 202408 202409 202411 202503 bałtyk bikepacking dolina baryczy Dunajec Gliwice góry jesien jesień Kajak lato madera małopolska pacraft pieniny Podhale portugalia R10 Rower Tatry Trekking ultramaraton wiosna wysoki wierch Śląsk śnieg