Kategorie wpisów:

2025.03.01-02 Rower Bałtyk

Opcja wyjazdu na rower nad Bałtyk zimą pojawiła się już w na początku lutego, jednak w weekend kiedy mieliśmy jechać, zaczął tam padać śnieg. Świadomie użyłem liczby mnogiej, bo miałem wtedy jechać z Ewelina, więc na ten weekend też pojechaliśmy razem. Wyjechaliśmy ze śląska w piątek o 19:30, na miejsce dojechaliśmy około 2:20, destynacja był Parking Ulinia, jest to parking blisko starej trasy R10, skąd jest jakieś 2,5 km rowerem do świetnej miejscówki na biwak nad plażą. Jednak ze względu na późną godzinę, hamaki rozwiesiliśmy niedaleko samochodu, całe 2-3 minuty spaceru 🙂

W nocy trochę padał deszcz z drobnym śniegiem, jednak noc minęła szybko, wstaliśmy sporo po 9. Zwinięcie sprzętu biwakowego, trochę zajęło, później przyszedł czas na śniadanie i tak czas zleciał. W drogę wyruszyliśmy o godzinie 11:27.

Wpierw pojechaliśmy miejsce biwakowe nad Bałtykiem, chcieliśmy sprawdzić jakie warunki tam panują. Mieliśmy szczęście bo pojawiło się słońce, więc miło spędziliśmy czas na plaży. W zasadzie pojawiła mi się w głowie myśl aby wrócić po sprzęt biwakowy i po prostu spędzić czas na leniuchowaniu, aby odpocząć przy szumie fal. Jednak, chęć przejażdżki wygrała, w końcu przecież mieliśmy wrócić tutaj na noc.

Główną atrakcją dnia miał być stary odcinek R10, prowadzący Mierzeją Sarbską. Pierwszy raz, jechałem tędy jak jechałem z Helu do Łeby, w jakiś weekend letni. Ten odcinek, wywarł na mnie ogromne wrażenie jazda po lesie wąską ścieżką to w zasadzie świetny singieltrack. Dlatego, chciałem tez ten fragment pokazać Ewelinie. W zasadzie tędy też prowadzi trasa Baltic Bike Chcallenge, natomiast to co mnie zaskoczyło to, że trasa Wanoga wybrana została przejazd na południe od jeziora Sarbsko. Nie wiem czy to jest spowodowane tym, że na Mierzei jest rezerwat przyrody?

Po dojechaniu do Łeby, skierowaliśmy się w stronę Wydmy Łącka, przez miejscowość Rąbka. Bardzo fajne miejsce warte odwiedzenia, a jadąc BBC, czy też trasą R10, nigdy nie jest po drodze, ale warto polecam.

Trasę planowałem na aplikacji komoot i nie wiem czy to aplikacja coś namieszała, czy też garmin coś pomieszał, ale na trasie mieliśmy jeden podjazd z nachyleniem 231%, który na dystansie 5,47 km, miał 12640metrów w pionie. Jak budować formę na sezon, warto przyjechać nad Bałtyk 😉

Trasa, miała długość 45 km, po powrocie do samochodu, zapakowaliśmy sakwy ze sprzętem biwakowym i pojechaliśmy nad plaże. Niestety po godzinie 20, gdy już się bujaliśmy w hamakach kojeni szumem fal, zerwałem linkę dyneema w swoim hamaku. Cały hamak powinien wytrzymać obciążenie 250 kg, a sama linka gdzieś widziałem opis, ze spokojnie 300 kg. Cóż widać jest z czego budować formę na sezon 🙂

Niestety nie udało się, na szybko rozwiązać problemu, więc postanowiliśmy wrócić do samochodu i w nim przenocować. Trochę brakowało więc szumu tych fal, ale pewnie nie raz jeszcze wrócę nad Bałtyk.

Ta noc, niestety wiec nie minęła tak komfortowo jak poprzednia. ja się zdrzemnąłem na siedząco na przednim siedzeniu pasażera, a Ewelina uwiła sobie gniazdko na tylnych siedzeniach.

W niedzielę, w planie była jazda klifami w pobliżu Ustki, jednak trzeba było tam dojechać samochodem no i wcześniej zjeść śniadanie. W zasadzie w trasę wystartowaliśmy o godzinie 11:40, z parkingu w miejscowości Dębina.

W zasadzie pierwszy raz ten fragment jechałem na ultramaratonie Wanoga w 2023 roku. To był drugi dzień maratonu, w zasadzie byłem zdziwiony, że zamiast jechać w miarę prostą drogą do Ustki, z miejscowości Objazda, to kierowaliśmy się na północ w stronę Bałtyku. Wystarczyło tylko, że wjechaliśmy na klif i od razu się zakochałem w tej lokalizacji.

Trasa do Ustki klifami jest po prostu rewelacyjna, jest to trasa w zasadzie pod rower MTB, aż ciężko uwierzyć że taki klimat jest nad Bałtykiem. Ewelinie, ten odcinek też mocno się spodobał.

Po dotarciu do Ustki, wróciliśmy do samochodu, już w zasadzie trasą R10. Całość trasy wyniosła 30 km.

To był bardzo fajny weekend spędzony w końcu na rowerze, dystanse nie były duże, w zasadzie wszystko z powodu mojej kontuzji lewego kolana, które pod wpływem obciążenia zaczyna recytować mi coraz głośniej mój pesel.

Pogoda, w zasadzie się udała, w sobotę było dość przyjemnie, w niedzielę na klifach mocno wiało, ale to w zasadzie było w zapowiedziach meteorologicznych. Na szczęście zgodnie z zapowiedziami podczas jazdy rowerem nie padało.

Na tych zdjęciach wcieliłem się w rolę modela. Jak widać na pierwszym zdjęciu tak się ucieszyłem z wizyty nad Bałtykiem, że postanowiłem się z bliska z nim przywitać 😉

Trasa sobota

Trasa niedziela

Film z weekendu

Powiązane posty

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry