Na wyjazd, zabrałem ze sobą drona, 2 obiektywy, Zapas liofilizatów (2 śniadania, 4 obiady), suszone mango 2 paczki, 3 paczki suszonej wołowiny, trochę żelów tak z ~10 sztuk. Dawno nie jeździłem z takim obciążeniem, przed wyjazdem do Szwecji, miałem w planach przetestować taką jazdę, ale jakoś się to nie udało.

Jak zapakowałem w Świnoujściu całość na rower, to nagle się okazało, że rower jest mocno obciążony, czasem miał problemy ze sterownością. No cóż sam jestem sobie winien. Więc te czynniki: pogoda, obciążenie najwięcej wpłynęły na to, że zdecydowałem się skrócić trasę.

Droga w niedzielę, prowadziła w zasadzie na południe, sporo było asfaltów – a jak wyjechałem na asfalt to często miałem mordowiatr. Problemem tego dnia okazał się fakt, że nie spotkałem sklepów, żeby coś kupić, więc jechałem głównie na zapasach z soboty. Jednak w pewnym momencie musiałem poprosić jakiegoś Szweda który robił coś w garażu, o 1,5l wody. Wodę wykorzystałem, do kąpieli, jak i do zagotowania liofilizata. Jazdę zakończyłem około godziny 16, gdy się zorientowałem, że jednak za mocno skróciłem trasę, dystans niedzielny to niecałe 70km i 770m przewyższeń.

Niewielkie opady zaczęły się tak od godziny 17, resztę dnia spędziłem w hamaku czytając sobie powieści Remigiusza Mroza.