Kategorie wpisów:

2025.08.05 Rower Szwecja Dzień 4

Miejsce gdzie spałem, miało rewelacyjny potencjał na zdjęcia o wschodzie słońca, jednak w nocy miały się zacząć opady deszczu i miały trwać do około 9 rano. Mimo to ustawiłem budzik aby wstać na wschód słońca, jednak padało, więc nie zdecydowałem się na wyjście na skarpę aby porobić zdjęcia. Wstałem o 9, na śniadanie miałem drugą sałatkę z makaronem, suszonymi pomidorami i czymś tam jeszcze, w sałatce było reż trochę oliwy. Sałatka była w pudełku, które włożyłem do sakwy. Sakwa była ustawiona tak – aby pudełko stała pionowo. Jednak jak wstawałem na wschód słońca, to przesunąłem sakwy aby były całkiem pod tarpem. W tamtej chwili zapomniałem o pudełku z sałatką, efekt był taki, że sporo oliwy się wylało z pudełka do sakwy. Zapasowe ciuchy rowerowe miałem zwinięte w drybagu, w tej sakwie. Drybag z zewnątrz był cały tłusty, ale ubrania wewnątrz były suche – i dobrze bo miałem ubrać czyste na te ostatnie 2 dni jazdy. W zasadzie zapas chusteczek higienicznych, zużyłem aby w miarę wyczyścić sakwę, oczywiście po wyjechaniu śmieci zabrałem ze sobą. Mimo małej ilości oliwy, sałatka smakowała 🙂

W drogę wyruszyłem dość późno, bo dopiero o 10:25.Początek drogi, to dalsza wąska ścieżka leśna, z dużą ilością korzeni – przypomnę że zapas wody miałem jeszcze spory – więc rower sporo ważył. Czyli znów hike a bike.

Dość szybko miałem przejazd przez fajną wyspę, która połączona była dwoma mostkami z lądem, na mapy.cz oznaczona jest ona jako: Tallstugan 58.8940858N, 17.6178906E, jest tutaj chyba też jakiś camping. W zasadzie fajne miejsce na spanie, ale jednak moja miejscówka była lepsza 🙂

Dalsza droga przebiegała w spokojnym tempie, cały czas chłonąłem szwedzki klimat. W Kawiarni Idala Café & Lanthandel, zjadłem psysznego pieczonego ziemniaka, z kurczakiem curry. Dawno nie jadłem pieczonego ziemniaka, ten był olbrzymi i pyszny.

Prawda jest taka, ze od miejsca biwaku do promu miałem około 80 km, trochę się zastanawiałem, czy nie śpieszyć się na prom i już wrócić do Polski. W zasadzie pogoda bardziej zdecydowała, że jednak nie ma się co śpieszyć.

Dlatego, znów droga płynęła w wolnym spokojnym rytmie. Z jednej strony chyba tego potrzebowałem, wiem że plany były takie aby codziennie robić około 100km, ale z drugiej strony – to urlop więc chciałem wypocząć. W tej chwili jednak potrzebowałem tego spokojnego rytmu, przebywania sam ze sobą, w tej szwedzkiej naturze.

Po drodze w planach było przepłynięciem promem Skanssundet. W ciągu dnia miały się około godziny 16 pojawić znów opady, drobne pojawiły się, gdy już zacząłem się rozglądać za miejscem na biwak – ale właśnie w tamtej okolicy przez jakieś 5-10 km nie było warunków biwakowych. Skończyło się, na przelotnym deszczu.

Allemansrätten – czyli „prawo każdego człowieka”, „wolność wędrowania” – świetne prawo dzięki którem każdy człowiek ma prawo do przebywania w naturze, w tym do biwakowania w naturze.. Mówiąc po ludzku: możesz nocować prawie wszędzie, o ile nie przeszkadzasz innym ludziom ani przyrodzie.

To naprawdę, świetne podejście do biwakowania i przyrody, ten biwak to był mój ostatni w Szwecji, nie raz koło mojego hamak przechodzili luzie i nie byłem jakąś sensacją – to było coś normalnego. Tego mi w Polsce brakuje, jest akcja „zanocuj w lesie” – jednak to nie jest to samo.

Film

Trasa

Powiązane posty

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry