Kategorie wpisów:

2025.10.26 Rower Jezioro Żywieckie

Na weekend 25-26 października 2025, były różne plany. W końcu stanęło na wyjeździe na trekking w góry. Poszedłem spać standardowo około północy, nastawiłem budzik na 7:00. Problematyczne było to, że tak naprawdę przestawiłem budzik z innego – który miał dzwonić tylko w tygodniu – więc podziało się tak, że obudziłem się tuż przed 10:00. W zasadzie nie byłem spakowany na wyjazd, wiec nagle się okazało, że czas potrzebny na spakowanie, dojechanie do Piwnicznej Zdrój to oznaczało by, że na zachód słońca na Radziejową nie zdążę. W ten sposób nagle się okazało, że sobotę spędziłem na lenistwie.

Na szczęście niedzielę spędziłem aktywnie na rowerze, jadąc pętlę wokół Jeziora Żywieckiego, na ą wycieczkę wyciągnęła mnie Ewelina.

Zaczęło się od krótkiego około 8-9 km podjazdu z Międzybrodzia Żywieckiego na górę Żar. Zdecydowanie, okazało się że moja kondycja rowerowa mocno podupadła. No ale jakoś w wolnym tempie udało się podjechać.

Czy było chłodno w tą niedzielę? Na pewno nie podczas podjazdu 🙂

Z góry Żar, udał się zrobić kilka zdjęć, ale główna atrakcją okazała się dynia i kwiatki – których nazwać nie potrafię 😉

Ale wiadomo, że jak są podjazdy, to będzie i zjazd – tym bardziej że w dół zjeżdżaliśmy tą samą trasą, którą podjeżdżaliśmy. Nagle się okazało, że zachwyty nad jesiennymi klimatami na podjazdach, w dół są równie rewelacyjne.

Do Żywiec, jechaliśmy wschodnią stroną jeziora – spora część tego odcinka wiodła asfaltem – drogą publiczną, ale później zjazd na ścieżkę rowerową dał już bardzo fajną odczucie tripu rowerowego.

Wyjeżdżając z Żywca w kierunku północy, zmieniliśmy zaplanowaną trasę, jechaliśmy kawałek wzdłuż torów. No i tutaj zaczęła się część przygodowa. Po pierwsze nagle do przejechania był kawałek strumyka – dopływu do jeziora. Przejść / przejechać się nie dało, trzeba było wtargać rower na nasyp kolejowy i przejść przez krótki most nad tym strumykiem, wzdłuż toru kolejowego. Pojawiły się też odcinki błotne. Następną przygodą była sytuacja na przystanku PKP Pietrzykowice Żywieckie, gdzie ślad GPX, pozywał, że trzeba zejść z peonu – przejść przez trakcję kolejową i dalej jechać rowerem. Trzecią przygodą było spotkanie z innymi rowerzystami: Pan stał na moście nad rzeką Żylica i pokazywał Pani (która brodziła po pas w wodzie), gdzie jej wpadł telefon do wody. Tak więc, to jest dobry przykład, aby zawsze uważać, podczas robienia zdjęć i pilnować swojego sprzętu. Pani, chyba w szoku nawet nie ściągnęła kurtki puchowej gdy brodziła w tej rzece, przez chwilę nawet nurkowała aby znaleźć zgubę. Nie staliśmy do końca, mam nadzieję że udało się jej znaleźć telefon i wrócić zdrowo do domu. Jak by nie patrząc to już klimat był mocno jesienny, wiec łatwo o złapanie przeziębienia.

Udało się skończyć jazdę w zasadzie, przed zapowiadanymi opadami. W drodze powrotnej, nagle zauważyłem, że wujek google trasą którą prowadzi, jest dłuższa niż zjazd z następny zjazd z ronda. Dziwne że google nie poinformowało o tym fakcie. Zjechałem na szybszą rasę. W nagrodę w okolicy Wilamowice, w pewnym momencie zobaczyliśmy na poboczu rewelacyjną tęczę. Jak tylko zobaczyłem kawałek zatoczki – jechałem w nią. Szybko wyskoczyłem z samochodu, wyciągnąłem aparat i zacząłem robić zdjęcia. W zasadzie nie przejmując się tym, że jeszcze padało.

Przejeżdżający kierowcy, patrzyli chyba na mnie jak na szaleńca – ale klimat zdjęć był cudowny.

Ewelina, zdecydowanie ma lepszą kondycję do jazdy rowerem, więc co jakiś czas z nudów czekając aż do niej dojadę robiła mi zdjęcia. W ten sposób mam parę zdjęć – mniej lub więcej pozowanych.

Film

Trasa

Powiązane posty

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry